08:00

"Żniwiarz: Czerwone słońce" - Paulina Hendel | Recenzja

Myślę, że ta recenzja skierowana jest przede wszystkim do osób, które przeczytały pierwszą część Żniwiarza, gdyż mogą pojawić się spoilery z Pustej nocy. Słowem wstępu: najbardziej rozczarowująca kontynuacja serii, jaką przeczytałam w tym roku i kiedykolwiek. Zapraszam do dalszej lektury!

Po ostatnich perypetiach Magda wraca do życia w innym ciele, zmienia się również jej charakter… Razem z Feliksem chcą odszukać i unicestwić Pierwszego, najbardziej niebezpieczną istotę z jaką przyszło im się mierzyć. Gdy trafiają na Mateusza, który po wydarzeniach z poprzedniego roku wyprowadził się z Wiatrołomu, we troje wyruszają na poszukiwania zaginionego żniwiarza. A na świecie z niewiadomych przyczyn pojawia się coraz więcej nawich.​
"– Nie mogłaś zostać żniwiarzem – szepnął.
– A jednak. Dla chcącego nic trudnego. I mam nawet tatuaż, wiesz?"
Czerwone słońce zapowiadało się naprawdę dobrze. Dostaliśmy intrygującą końcówkę, więc Paulina Hendel w drugiej części miała szerokie pole do popisu. Niestety, ale nie wykorzystała swojej szansy i stworzyła coś, co w rzeczywistości nie posiadało w sobie ani krzty akcji. Oczywiście, kilkukrotnie otrzymywaliśmy opisy zabijania kolejnych demonów, które dręczyły ludzi na terenie Polski, ale według mnie były to tylko zapychacze, mające ukryć, że nic się nie dzieje, a fabuła swoi w miejscu. Uzyskaliśmy piętnaście długich rozdziałów, polegających wyłącznie na spotkaniach Feliksa, Magdy i Mateusza, którzy od czasu do czasu pokonali bezkosta, spaleńca czy zmorę. Och, ileż emocji, prawda? Nie.

Nie zapominajmy o wątku pani Janiny i jej dwóch wnuków-karków. Podejrzewam, iż miał być to wątek komediowy. Cóż, kompletnie nie wyszedł, ale śmiałam się. Śmiałam z zażenowania. Teksty, które dzieci z podstawówki używały dziesięć lat temu, irytujące dialogi i żenujące sytuacje – tak wyglądały fragmenty poświęcone tej trójce. Nie wierzę, że autorka napisała takie momenty i co gorsza, ujrzały one światło dzienne. W końcówce nawet przyzwyczaiłam się do Sebastiana i Adriana (Seba i Adi, nadal bawią mnie te imiona, ponieważ idealnie pasują do braci-ziomeczków spod bloku), czego nie mogę powiedzieć o Magdzie. Co się stało z tą postacią, to tylko Pan Bóg wie. I niewątpliwie autorka. Rozumiem jej przemianę, bowiem zmieniła ciało, a jego poprzednia właścicielka miała wybuchowy charakter, ale bez przesady. Drażniła mnie na każdym kroku, jej decyzje były po prostu głupie. Chciała pochwalić się swoją sprawnością w likwidowaniu nawich, lecz nie wychodziło jej to. W myślach krzyczałam na nią, aby się ogarnęła. Nie zrobiła tego. Trzy razy nie dla nowej Magdaleny Wojny.
"– [...] sądzi, że ukradliśmy cały majątek jej siostry, łącznie z rodową, srebrną zastawą.
– Ale my nigdy nie mieliśmy rodowej...
– Przecież wiem!"
Jeśli jesteśmy już przy bohaterach, to jedynie mogę pochwalić Mateusza. On także się zmienił, ale raczej na lepsze. Mimo chłodu, jakim wszystkich obdarzał, to przekonuje mnie do siebie. Jego kuzyn również jest w porządku. Drzemie w nim trochę takiej niewinności, ale mi się to podoba. Feliks jak to Feliks. Nic nadzwyczajnego. Nie działał mi na nerwy. Chociaż tyle. Reszta stanowi tylko tło dla całej historii, więc wypowiadanie się o nich jest stratą czasu.

Ogólnie rzecz biorąc, moim zdaniem Czerwone słońce przypomina mi wielki prolog, czyli liczący ponad czterysta stron wstęp do Trzynastego księżyca (trzeciej części serii). Stwierdzam to całkiem poważnie. Tutaj nic się nie działo. Dopiero jakieś ostatnie dwa rozdziały sprawiły, że lekko się zainteresowałam. Dowiedzieliśmy się parę rzeczy i główna akcja dopiero się potoczy. Tylko ta myśl trzyma mnie przy postanowieniu skończenia trylogii. Jednakże nadal jestem rozczarowana. Pusta noc nie była wybitnym dziełem, ale zawiesiła poprzeczkę dosyć wysoko. Gdyby poprzedni tom był nieco gorszy, to może nie zawiodłabym się tak bardzo, ale przez to moja ocena gwałtownie spadła.

Nie ma co podsumowywać. W recenzji wyraziłam się dosyć jasno. Czułam się jakbym czytała o niczym. Wciąż czekałam na rozkręcenie fabuły, po czym zorientowałam się, że za chwilę skończę całą książkę. Było źle. I tyle. Czytaliście Źniwiarza? Jaka jest wasza opinia? Podzielcie się ze mną, bo nie wiem czy tylko mi się nie podobało. A tymczasem trzymajcie się i do następnego! 😍

6 komentarzy:

  1. No... sytuacja ma się tak, że nie czytałam jeszcze 1 tomu i w sumie mam mieszane uczucia, bo chcę przeczytac, a się własnie boję, że będzie ztego nic... :D
    Nie wiem, na razie mam dużo innych książek, więc ta będzie czekać, albo kiedyś zapomnę o niej xDD

    Buziaki,
    coraciemnosci.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka chyba nie w moim czytelniczym guście, ale recenzja super :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam w planach całą serię, zobaczymy co z tego wyjdzie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie znam serii, ale chętnie czytam takie krytyczne recenzje, to właśnie je pisze się najtrudniej :)
    Kinga

    OdpowiedzUsuń

Witam Cię, drogi czytelniku! Jeśli trafiłeś na mój post i postanowiłeś go przeczytać, proszę o zostawienie jakiegokolwiek znaku po sobie. Każdy komentarz daje mi ogromną motywację do dalszej pracy. Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za poświęcony czas :)

Copyright © OD KSIĄŻKI STRONY , Blogger